Zapuszczam moje włosy | Grow me tender - ziołowa wcierka rozgrzewająca do włosów Anwen.

Nie wiem czy wiecie, ale mojego bloga prowadzę już ponad 9 lat. Chyba sama nie podziewałam się, że tak długo będzie on istniał, a ja pomimo braku czasu będę tu aktywna i będę starała się cały czas rozwijać. Przez te lata kilkukrotnie zmieniałam długość moich włosów, od króciutkich po bardzo długie. Czasami zmieniał się również ich kolor, ale bez drastycznych zmian. Moje włosy najdłuższe były w dniu mojego ślubu, a kilka dni po ślubie byłam już u fryzjera. W czerwcu zeszłego roku mąż nakłonił mnie na duże zmiany i przez prawie rok miałam bardzo króciutką fryzurę. O ile taka fryzura jest bardzo wygodna i nie zabierała mi zbyt wiele czasu z jej ułożeniem, to po roku znów zapragnęłam zmian. I tak oto od lutego tego roku, ponownie zaczęłam zapuszczać moje włosy. Jeszcze nie wiem do jakiej długości, zobaczymy.

Ze wzgledu na to, jak długie były moje włosy, sięgałam po inne kosmetyki, jak i inną ich ilość. Mając króciutkie włosy, sięgałam tylko po odpowiedni szampon do włsoów. Teraz staram się również sięgać po kosmetyki wspomagające wzrost włosów, mające wpływ na pobudzanie cebulek włosowych. Bo nie ma nic przyjemniejszego, jak widok baby hair na głowie. Takim kosmetykiem jest Grow me tender - ziołowa wcierka rozgrzeszająca od Anwen. O ile marka jest mi znana już od jakiegoś czasu, dopiero teraz nadarzyła się okazja na jej dokładne poznanie. Wcierka znajdowała się w wrześniowej limitowanej edycji pudełka kosmetycznego Pure Beauty z serii By Hushaaabye.


Anwen, to oczywiście polska marka do pielęgnacji włosów, która propaguje innowacyjne i świadome podejście do pielęgnacji włosów oparte na wiedzy i bogatym doświadczeniu. Tworząc receptury swoich kosmetyków, wzięto pod uwagę tak ważny czynnik jak porowatość włosów, które wpływają na zapotrzebowanie na różnego rodzaju substancji pielęgnujących. Jeśli nie wiecie, jaka jest porowatość Waszych włosów, na stronie sklepu Anwen możecie to sprawdzić. Wystarczy odpowiedzieć na kilka pytań i otrzymacie natychmiast odpowiedzieć. Moje włosy są niskooporowate, dlatego wymagają minimalnie bogatej pielegnacji. Mało chętnie przyjmują w wewnątrz substancje odżywcze, jednak są to włosy gładkie, miękkie w dotyku i zdrowe. Minusem ich, zdecydowanie jest brak podatności na stylizacje. Moje loki w dniu ślubu wytrzymały tylko kilka godzin.
 
 
Wcierka Grow me tender zawiera składniki o potwierdzonym działaniu wspierającym porost włosów oraz zmniejszającym ich wypadanie. Mamy tu kompleks biologicznie czynnych składników, jak ekstrakty z kozieradki, czarnej rzepy, czerwonej cebuli oraz z żeń-szenia, a także hydrolizowane proteiny sojowe, aminokwasy i witaminy z grupy B. Wszystko to w połączeniu z masażem skalpu, wpływają na wzmocnienie cebulek, ograniczają nadmierne wypadanie włosów oraz pobudzają je do szybszego wzrostu. Dodatek olejku miętowego działa rozgrzewająco, antybakteryjnie i pobudzająco na mikrokrążenie, poprawiając ukrwienie skóry głowy, odżywienie i dotlenienie cebulek i mieszków włosowych.
Po wcierkę sięgam mniej więcej co drugi dzień, na kilka godzin przed myciem włosów. Te zawsze myję wieczorem, ponieważ nie używam suszarki do włosów i rano nie zdążyłyby mi wyschnąć przed pracą. Nanoszę ją na skórę głowy, delikatnie wcierając i masując skalp opuszkami palców. Staram się raczej nie nanosić jej za dużo, bo dużo wcale nie znaczy lepiej. Ważna za to jest systematyczność w jej stosowaniu i zwracanie uwagi na to, jak reaguje skalp.
 
 
W pierwszych dwóch tygodniach jej używania, odczuwałam lekkie uczucie ciepła, mrowienia. Teraz jest to uczucie dość znikome, skóra chyba przyzwyczaja się do niej. Nigdy nie było żadnego problemu z podrażnieniem lub wysuszeniem skóry głowy. Ponieważ używam ją dopiero od kilku tygodni, nie zauważyłam jeszcze wysypu baby hair. Jednak, zdecydowanie ograniczyła ona wypadanie moich włosów. Pomimo, iż mamy jesień i jest to czas kiedy trące ich najwięcej, w tym roku ten problem został dzięki niej ograniczony przynajmniej o połowę. Nie stosuję jej na noc ponieważ boję się, że mogłaby obciąży moje włosy. Wcierka posiada ziołowo miętowy zapach i przypomina mi moje pasty do mycia zębów. Zapach dość mocno pobudza, jednak nie jest on męczący.
Wcierkę z pewnoscią zużyję do końca, bo zaskakująco przyjemnie ograniczyła wypadanie moich włosów. Jeśli chodzi o efekt baby hair, zapytajcie mnie ponownie już za kilka tygodni.
 
Miłego dnia :)
Magdalena



Komentarze

  1. Moje wlosy czasem potrzebują pielęgnacji przez zabiegi fryzjerskie. Zaintrygowała mnie twoja wcierka

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem bardzo ciekawa tej wcierki 🙂

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja nawet nie zauważyłam kiedy moje włosy urosły prawie do pasa. Pewnie też nim się obejrzysz, będziesz miała tak długie, jak tylko zechcesz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda :) Z początku odnosi się wrażenie, że odrastają wolno. Sama jestem przyjemnie zaskoczona, jak ładnie odrosły od bardzo króciutkich w ciągu tych kilu miesięcy :)

      Usuń
  4. a ja włąsnie mam swoje przyciąć :0 są mega zmeczone po lecie :P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Instagram Jestem Magdalena

Obserwatorzy

Copyright © 30plus blog