W styczniu podzieliłam się z Wami recenzją pierwszego kupionego oraz testowanego przeze mnie kosmetyku o pięknie brzmiącej nazwie Vianek. Była to recenzja kremu na noc, możecie ją przeczytać tutaj. Krem sprawdził się u mnie świetnie, nadal jeszcze z niego korzystam ale na dniach będę musiał kupić nowe opakowanie. Tym razem chciałam Wam przedstawić maseczkę i peeling w jednym, z tej samej odżywczej serii z dodatkiem mielonego lnu.
Według producenta ta maseczka to wyjątkowe połączenie delikatnego peelingu w postaci drobno zmielonego siemienia lnianego i maseczki. Dzięki niezwykle delikatnej formule może być stosowana w przypadku każdego rodzaju cery nawet bardzo cienkiej i wrażliwej. Bogactwo składników odżywczych jak olej sojowy, olej z pestek moreli, olej rokitnikowy, masło kakaowe, masło shea, masło z awokado oraz miód, wspaniale odżywia, wygładza, nawilża i uelastycznia skórę. Po zastosowaniu pozostawia skórę promienną i pełną blasku.
Coś na co zawsze zwracałam uwagę to ładne i wygodne opakowanie. I wcale nie chodzi o te ekskluzywne, bo skromność dla mnie to często podstawa. Urzekła mnie tu grafika, uwielbiam wszystko co jest związane z naturą. Jak wspomniałam w poprzedniej recenzji, na tą serię skusiłam się w ciemno i w przypadku tego kosmetyku również był to strzał w dziesiątkę. Wracając do opakowania, jest to zwykła, miękka tubka na której znajdziemy podstawowe informacje. Skromna ale jak najbardziej wygodna w użytkowaniu.
Oczywiście po zakupie, w domu, od razy sprawdziłam jej konsystencję, zapach i kolor. Teraz, gdy minęły ponad dwa miesiące jej użytkowania, mogę napisać Wam więcej szczegółów.
Maseczka posiada gęstawą konsystencję, która przy nakładaniu na twarz, nie spływa z niej. Od razu można zauważyć ukryte w niej drobinki zmielonego lnu jak i to, iż jest ona dość oleista. Jak widzicie kolor jest przyjemny dla oka, pomarańczowo musztardowy. Zapach z tubki wydawał się być przyjemny i bardzo podobny do tego jak miał krem na noc oraz płyn micelarny. Jednak przy nakładaniu na twarz główna nuta zapachowa to jednak nasiona lnu. Nie jest on niestety przyjemny, len jednak w użytkowaniu nie jest mi obcy, dlatego zapach mnie nie odrzuca jak i nie sprawia jakiegoś większego problemu.
Po maseczkę sięgam raz w tygodniu, zazwyczaj jest to niedziela rano. Używam jej raczej na bogato, nakładając odpowiednią ilość na twarz. Potem przez około minutę masuję twarz. Są miejsca gdzie robię to bardzo delikatnie, bo jak dla mnie te drobinki mają swoją moc ścierania. Potem pozostawiam maseczkę na twarzy na około 10 do 15 minut. Drobinki zmielonego lnu w maseczce idealnie dla mnie spełniają rolę peelingu i po zastosowaniu moja twarz jest gładziutka a pory są zamknięte. Kosmetyk zawiera w sobie wiele olei i dlatego jest ona tłustawa. Odczujecie to przy jej nanoszeniu jak i przy jej zmywaniu. Po zmyciu maseczki ciepłą wodą, na skórze pozostaje tłustawa warstewka, dlatego potem sięgam jeszcze po hydrolat i wacikiem delikatnie usuwam z twarzy nadmiar olei. Nie zauważyłam aby miało to wpływ na zapychanie mojej skóry. Wręcz przeciwnie, pozostawiaj ją nawilżoną i bardzo przyjemną w dotyku. Nie zauważyłam aby olej z rokitnika miał wpływ na kolor mojej skóry. Ale z pewnością jest odświeżona i pełna blasku. W niedzielę, w dniu korzystania z maseczki, staram się nie robić makijażu i dać mojej skórze odpocząć.

Oczywiście dla wszystkich zainteresowanych, dodaję również zdjęcie składu kosmetyku. Mi on jak najbardziej odpowiada.
Pojemność: 75ml
Cena: 19,99
Z maseczki, która pełni również rolę peelingu jestem bardzo zadowolona. Z pewnością polubią ją fani kosmetyków z zwartością przyjemnych dla skóry olei oraz dokładnego jej oczyszczania. Z pewnością skuszę się na kolejne opakowanie. Jedyne co mnie zasmuca, to fakt, że tylko kilka kosmetyków Vianek jest dostępnych w moim mieście. Vianek to oczywiście kosmetyczne dziecko naszej polskiej firmy Sylveco :)
Miłego dnia :)
Magdalena