MYJKA ULTRADŹWIEKOWA | PRECYZJA ORAZ ENERGOOSZCZĘDNOŚĆ
Mój facet bywa typowym facetem. Na szczęście tylko bywa, więc w dalszej części tekstu będę go nazywała mężem. No, ale wróćmy do „typowego”, jak ja to rozumiem, faceta. Kiedy dostał ode mnie w prezencie kolorowe skarpety, owszem, podobały mu się, ale w jego oczach widziałam, że bardziej zadowolony byłby z wiertarko-wkrętarki czy po prostu nowego zestawu narzędzi i gorzkiego piwa. Narodowa kwarantanna zmusiła mojego męża do pozostania w domu. Jako szef kuchni, ze zrozumiałych względów, pracy za wiele obecnie nie ma. Dla mnie złożyło się cudownie, bo pracuje obecnie w naszej domowej kuchni, wyłącznie dla mnie, jednak dla niego nie jest to komfortowa sytuacja. Wobec czego dorabia sobie, to tu, to tam, byleby zająć czymś ręce i trochę dorobić.
W ostatnich tygodniach pracuje co nieco w warsztacie samochodowym
szwagra jego brata. Myślałam, że będzie traktował tę pracę jako zło
konieczne. Tymczasem, dla niego los się uśmiechnął, bo „kto nie lubi
samochodów”, nieprawdaż? No więc wraca do domu umazany smarem i opowiada
interesujące rzeczy o autach, częściach i urządzeniach. Wprawdzie mój
mąż nie ma doświadczenia w tego typu zajęciach, ale nie ma też „dwóch
lewych rąk”, więc pomaga, na ile może.
Jego praca polega na obsłudze maszyny do czyszczenia podzespołów i
części samochodowych. Myjka ultradźwiękowa, bo tak nazywa się to
urządzenie, na tę chwilę sprawia mojemu mężowi znacznie więcej radości
niż nasza domowa zmywarka. Potrafił mi o niej opowiedzieć dłużej niż o
sobie na pierwszej randce. Stąd wiem, że jest cicha, energooszczędna,
precyzyjna i wspaniała technicznie. No i że nie wiedział, teraz wiem też
i ja, że obecnie tego typu maszyny stały się powszechniejsze i
przystępniejsze również w mniejszych przedsiębiorstwach.
Teraz zaczynam rozumieć, jak czasem niewiele naszym mężom potrzeba do
szczęścia. Jak natomiast się cieszę, że tymczasowo znalazł sobie jakieś
zajęcie, żeby już nie zwariować w tych dziwnych czasach.
Komentarze
Prześlij komentarz